sobota, 4 czerwca 2016

Zawieszam.

Brak komentarzy:
Nie wiem kiedy wracam, pewnie długo mnie nie będzie. Życzę wam wszystkim miłego czasu ^^

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

One shot: Moja dusza w uśmiechu rozpaczy.

2 komentarze:
Stanęłam przed wielkim lustrem, w wielkiej oszklonej sali. Moje odbicie otaczało mnie. Czułam się zdominowana przez samą siebie. Przeszyły mnie ciarki. Nie wiem, dlaczego miałam na sobie potarganą sukienkę, a moje odbicie się do mnie uśmiechało, mimo że ja tego nie robiłam. Spojrzałam na posiniaczone obojczyki, kolana, dłonie. Przeraziło mnie to. Zaczęłam dotykać każdego bordowo zielonego siniaka. Czułam ból w całym podbrzuszu, ale nie wiedziałam dlaczego. Przeniosłam brązowe tęczówki na samą twarz. Blada, posiniaczona, rozmazany tusz od łez. Dotknęłam lodowatą dłonią delikatnie policzka, gdzie było zadrapanie. Opadłam bez sił na ziemię, podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i położyłam na nich brodę. Wpatrywałam się w łzy, które płynęły po policzkach mojego odbicia. Jej uśmiech był pełen bólu. Chwilę później zniknęła, a w jej miejsce pojawiło się moje prawdziwe odbicie, nędzy, rozpaczy, bólu.
***
Wysiadłam z taksówki tuż przed wielką Villą, w której miałam zarobić trochę pieniędzy, by opłacić studia i mieszkanie. Cieszyłam się, gdy do mnie zadzwoniono i poproszono, abym przyszła do pracy jako kelnerka. Przegryzłam wargę i ruszyłam do wejścia, gdzie czekał na mnie już menadżer właściciela i organizatora przyjęcia. Podobno nie dawno wrócił z Europy i stęsknił się za Japonią i jej urokami. Jestem ciekawa, jak wspaniałym jest człowiekiem. Ledwo weszłam do budynku, a już przytłaczał mnie jego wystrój. Wielki jasny hol, z pięknymi żyrandolami i uśmiech człowieka, z którym rozmawiałam przez telefon. Ubrany w czarny garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Wyglądał perfekcyjnie, elegancko.
— Panienka, Sasaki? - ukłonił się delikatnie w geście świadczącym o wysokiej kulturze.
— Tak — ukłoniłam się lekko. Przytłaczająca mnie sztywność. Nawet jeśli mój Ojciec posiada firmę i wiem coś o tego typu imprezach. Ta jest wyjątkowo perfekcyjna.
— Jest pani śliczniejsza, niż sobie wyobrażałem. Proszę za mną, zaprowadzę panią do pokoju dla personelu, gdzie przygotowaliśmy dla pani odpowiedni ubiór — uśmiechnęłam się w geście oznaczającym zgodę i ruszyłam za mężczyzną. Korytarz ciągnął się przez jakiś czas, co zapewniało mnie w przekonaniu, że sama posiadłość jest niebywale wielka. Menadżer otworzył drzwi i przepuścił mnie w przejściu, więc jako pierwsza znalazłam się w pokoju, a zaraz za mną wszedł mężczyzna. Pomieszczenie nie było przytłaczająco wielkie, ale urządzone w nowoczesnym klimacie. Był przeszkolony stół, czarna skórzana kanapa i toaletka z lustrem i drogimi kosmetykami. Zadziwiające.
— Proszę — podał mi wieszak, na którym wisiała czarna, elegancka sukienka na ramiączkach. — Prezes Akashi lubi elegancję, więc nawet kelnerki muszą odpowiednio wyglądać. Zostawię cię na chwilę, żebyś mogła się przygotować — wyszedł, ja westchnęłam przeciągle. Łudziłam się, że będę mogła pracować w wygodnych ubraniach, a skończyłam w czarnej sukience. Po założeniu jej przejrzałam się w lustrze. Była dopasowana i niezbyt długa, jak i nie za krótka. Sięgała mi połowy uda, a ramiączka lekko zasłaniały moje wychudzone obojczyki, więc mogłam uznać, że wyglądam ślicznie. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc odwróciłam się w ich kierunku, a do pokoju wszedł wcześniej już przeze mnie widziany menadżer i znacznie niższy od niego mężczyzna w granatowym garniturze i czerwono płomiennych włosach i pięknych dwukolorowych tęczówkach.
— To prezes Akashi — ukłoniłam się zdecydowanie.
— Miło mi pana poznać — uśmiechnął się wręcz nie widocznie, a jego oczy dziwnie zabłyszczały. Byłam oczarowana jego wdziękiem, klasą. Był niesamowity. Obok niego nie byłam w stanie przejść obojętnie.

***
Przechodziłam między stolikami z tacą pełną drinków. Czułam na sobie przenikliwy wzrok prezesa, który pił kolejną lampkę czerwonego wina. Czułam się niezręcznie, ale za każdym razem uśmiechałam się do niego. W końcu jest moim szefem, a mam nadzieję, że moja praca będzie dla niego wystarczająco zadowalająca. Na scenę weszła młoda dziewczyna o czarnych włosach i pięknych dużych czerwonych ustach. Miała na sobie zjawiskową czerwoną suknię z czarnymi akcentami. Była przepiękna, ale wyglądała na przestraszoną. Zaczęła grać wolniejsza muzyka, podeszłam do stolika prezesa i jego przyjaciół z kolejnymi drinkami. Czerwonowłosy mężczyzna spojrzał na dziewczynę. Uśmiechnął się dziwacznie.
— Dość! — wrzasnął, rozbijając kieliszek, z którego pił wino. Moje ciało przeszyły ciarki. Muzyka ucichła, wszelkie szepty i rozmowy również. Westchnął przeciągle, po czym wstał z miejsca i podszedł bliżej sceny z kolejną lampką wina. Rozbijał wszystkie inne, które napotkał. Po raz kolejny przeszyły mnie ciarki, a dłonie zaczęły się trząść. - Przyszłaś na jakiś festiwal? - zapytał, a kobieta cofnęła się samowolnie w tył. -Nasłuchałem się tyle francuskiego, że moje wnętrzności się gotują!
— Przepraszam — ukłoniła się piosenkarka. Dalej nie mogłam ruszyć się z miejsca, w którym stałam. — Myślałam, że spodoba się panu ta piosenka — była przerażona. Nawet ja słyszałam, jak jej głos drży. Zespół znowu zaczął grać, tym razem zupełnie inną i szybszą melodię. Prezes uśmiechnął się i znów zrobił łyk alkoholu. Wydaje mi się, że gości zaczyna ponosić przez jego ogromną ilość. Nagle reszta gości zaczęła rzucać pieniądzmi. Oprzytomniałam w momencie, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że szef mnie obserwuje. Wróciłam do pracy. Rozdawałam drinki i kłaniałam się nisko bogatym dzieciakom.
***
Wróciłam do pomieszczenia dla personelu, zmęczona pracą i opadłam na krzesło tuż naprzeciwko lustra. Spojrzałam w swoje odbicie. Wyglądałam na zmęczoną i tak też się czułam. Chwyciłam do ręki szczotkę i przeczesałam kilkakrotnie włosy, zamierzałam spiąć je w kucyka. Do pokoju wszedł prezes z butelką wina. Był całkowicie pijany. Ledwo trzymał się na nogach. Wstałam i się ukłoniłam. Wpatrywał się we mnie tym przenikliwym spojrzeniem. Bałam się, zacisnęłam lekko dłonie na sukience. Zrobił łyk alkoholu wprost z butelki, a chwilę później pomachał kieliszkiem.
— Napijmy się — zaproponował. Przegryzłam delikatnie wargę, patrząc na niego z przerażeniem. Znów wziął łyk wina. Zaczął się do mnie zbliżać, automatycznie ze strachu robiłam krok w tył, ale mimo to on wciąż na mnie napierał. Moje serce przyśpieszyło, gdy napotkałam za sobą ścianę, a on mimo to dalej napierał. Upuścił butelkę na ziemię, a z niej wylało się wino. Spojrzał na mnie, po czym obie dłonie przyłożył do ściany tuż nad moimi ramionami. Przełknęłam ślinę, odwróciłam wzrok, nie chcąc patrzeć w jego oczy, w których szkliło się szaleństwo.
— Nie bój się. Nic ci nie zrobię — wyszeptał mi do ucha. Nie uwierzyłam. Od jego ciepłego oddechu moja skóra obsypała się gęsia skórka. Zapach alkoholu uderzał we mnie. Traciłam rozum. Jego osobowość zmieniła się od momentu, gdy tutaj przyszłam. Tym razem czułam tylko odrazę, a nie ekscytacje. Zacisnął swoje dłonie na moich, unosząc je do góry. Zaczęłam się szarpać, a uścisk tylko się wzmocnił. Jedną dłonią chwycił mocno moje włosy, po czym zmusił mnie, żeby na niego spojrzała. Uśmiechał się, ale ten uśmiech nie był normalny. Był uśmiechem szaleńca. Przycisnął swoje wargi do moich. Chciałam go ugryźć, ale uderzył mnie w twarz. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy, nadgarstki, policzki, usta mnie piekły. Wolną dłonią próbował ściągnąć mi sukienkę, ale nie udawało mu się, więc szarpnął, a jedno z ramiączek pękło, odsłaniając mój obojczyk, w który zaczął mnie gryźć.
— Przestań, proszę — łkałam, zansiłam się płaczem. Każde miejsce, jakiego dotknął, płonęło, a ja czułam niewyobrażalny ból. Znowu przycisnął swoje usta do moich, a dłonie zacisnął na obojczykach. Przestałam oponować, podałam się. Podniósł mnie i przeniósł na kanapę. Płakałam, a on się uśmiechał. Zszarpał z siebie krawat, marynarkę, koszulę. Dłonią stanowczo zbliżał się do mojej dolnej części bielizny. Ostatnimi siłami próbowałam się bronić. Uderzył mnie. Moje dłonie opadły bezwładnie na kanapę. Podciągnął sukienkę do góry, osłaniając moje biodra, brzuch. Czasami przegryzał jakieś fragmenty ciała. Odleciałam myślami, jak najdalej tylko mogłam. Zębami ściągnął moje majtki i bezlitośnie we mnie wszedł. Czułam, jak tracę przytomność, którą później straciłam.
***
Gdy się ocknęłam, całe moje ciało przeraźliwie mnie bolało. Podniosłam się do siadu. Siedział na fotelu naprzeciwko mnie i pił wino. Był ubrany. Wstałam, cała drżąc. Chwyciłam kieliszek i rozbiłam jego fragment i zaczęłam się do niego zbliżać. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Przeszyły mnie dreszcze.
— Co ty robisz szalona dziwko. No zabij mnie, zabij! — śmiał się. Zamachnęłam się. Upadł na ziemię, Odwrócił się do mnie. Na twarzy miał widoczne zadrapanie od szkła, upuściłam kieliszek. — Uciekaj. Jeśli cię złapię, nie żyjesz — zaczęłam biegnąć przed siebie. Przez kuchnie, przewracając przy tym wszystkie naczynia na blatach. Wybiegłam na korytarz. Stał tam, trzymając w dłoniach nóż do otwierania wina. Wpadłam w pierwszy lepszy korytarz, zbiegłam po schodach i wybiegłam na zewnętrznym wyjściem z villi, prosto do lasu. Raniłam swoje stopy przez podłoże, słyszałam, jak za mną biegnie. Był szybki. Upadłam na ziemię. To mój koniec. Przeczołgałam się za belki drewna. Zamknęłam oczy.
— Gra skończona — otworzyłam oczy. Przewrócił mnie na ziemię i wbił nóż w okolicy mostka.
***
Podniosłam głowę, patrzyłam na swoje odbicie, więc to stąd te sniaki. Łzy spływały mi po policzka, zginęłam w tak okrutny sposób, w taki bezuczuciowy. Zgwałcona, pobita przez człowieka, który traktował ludzi jak psy. Ale dlaczego czuję się tak okropnie, skoro odeszłam? Jestem martwa. Umarłam, gdy miałam dwadzieścia lat. Mimo wszytko dalej czuję ten ból i płonąca skórę pod jego dotykiem.
(***)

Siemanczko! 
Żyję, żyłam i mam się dobrze. 
Przepraszam was za to, że od dłuższego czasu nic nie napisałam.
 Teraz gdy wszystko sobie przemyślałam. 
Oddaje wam w ręce taką jakby zapowiedź do dalszej części opowiadania ^^ Zaskoczeni?XD

Ps: postaram się wrzucić rozdział raz w miesiącu, ale nie obiecuję. Jeżeli ktoś tu jeszcze ze mną jest! *a mam taką nadzieję* To jestem mu bardzo wdzięczna xD



czwartek, 21 stycznia 2016

Haikyuu? Haikyuu.

5 komentarzy:
Mamy tu jakiś fanów Haikyuu?
Na pewno jacyś są!
Zapraszam wszystkich do czytania opowiadania napisanego przez trzy różne osoby, które się różnią, ale doładują się idealnie ^^
Na zachętę krótki fragment :D 
***
– Moje życie jest takie nudne – mruknęła do siebie, skacząc po kanałach w poszukiwaniu czegoś godnego jej uwagi. Siedziała rozwalona na kanapie z nogami na stole i z popcornem na udach. Tylko maślany. W końcu trafiła na kolejny odcinek swojej ulubionej dramy. Odcinek, który właśnie się kończył. – No rzesz kurwa jego mać – wydarła się, obrzucając ekran jedzeniem. – Jak tak można?!
***
Kurwa, nie rozumiem go. – Przekręciła się na łóżku. Przysłoniła twarz rękoma, a chwilowa cisza, która pojawiła się wraz z ciemnością uspokajała jej myśli. Zastygła, słysząc coś pod łóżkiem.
– Ryoko, wyłaź. – Podniosła się na łokciach. Spod łóżka zaczęła wychodzić drobna istotka o czarnej czuprynie. Złapała chłopaka za ramię i usadowiła go na łóżku, a sama podniosła się do pionu.
– Muszę dokończyć lekcje. – Pokręciła przecząco głową. Wiedziała. Musiało się coś stać.
– Gadaj zanim stracę cierpliwość. – Ciemnooki milczał przez pierwsze sekundy. Jednak po jego policzkach zaczęły ciec łzy, gdy tylko przestał przygryzać dolną wargę.
***
Cztery tysiące jenów. Cztery tysiące. Cztery… Pojebało? Przecież bilet jest z dziesięć razy tańszy. Czy mogę się odwołać? Ale na jakiej podstawie? O nie, czyli będę musiała zapłacić. Tyle w plecy. Ciekawe jeszcze, ile za to zdjęcie dostane. Masakra. Lamentowała nad swoim losem czarnowłosa dziewczyna, kopiąc kolejną z rzędu puszkę po piwie, coraz bardziej zagłębiając się w mroczniejsze zakamarki Tokio, gdzie żaden zwykły, szary człowiek nie wkroczyłby ze strachu o własne życie. Ale ta osobniczka nie była do końca bezbarwną postacią, która z ciekawości zanurza się w przestępczej części stolicy Japonii. Nie robiła tego też dobrowolnie. Pracowała dla jednego z bardziej znanych gangów jako donosiciel, informator i mały prywatny detektyw. No bo kto będzie podejrzewał szesnastoletnią dziewczynkę z jednej z lepszych szkół w Tokio o pracę na rzecz przestępców?

Opowiadanie jest typową: komedia, dramat, okruchy życia, muzyczne, sportowe,romans.

Każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Gwarantuję, że to opowiadanie w 100% jest lepsze od tego, które tutaj piszę.
Niseno

wtorek, 29 grudnia 2015

Informacyjnie.

1 komentarz:
Cześć :) Chciałam Wam tylko powiedzieć, że jeżeli jest ktoś zainteresowany czytaniem opowiadań, shotów itd. <również KnB, bo tutaj nie pojawią się już shociki>  To zapraszam na mojego "śmieciowego bloga" -> Zwyczajny człowiek. Okrutny, głupi, mściwy. Jak wszyscy. W skrócie Zwyczajny człowiek  
ps. po lewej w zakładkach też jest xD Widzimy się...kiedyś tam.

piątek, 25 grudnia 2015

Uczucia to coś więcej.

13 komentarzy:


Śnieg pojawił się już dwa dni temu. Jest taki piękny. Swoim śnieżnobiałym kolorem hipnotyzuje mnie, a kiedy w powietrzu zawirowały pierwsze białe płatki, poczułam się szczęśliwa jak nigdy. Wbiegłam pośpiesznie z domu, nawet nie trudząc się, by włożyć buty i kurtkę. Przemoczone skarpetki nie robiły na mnie wrażenia. Kręciłam się wokół własnej osi, zachwycając białym puchem, który opadał na moje brązowe włosy, różowy sweter i nagie nogi. Podmuchy wiatru sprawiały, że moja skóra zaczerwieniła się mocno i zaczęła szczypać, ale dalej kręciłam się, śmiejąc przy tym głośno. Naprawdę byłam szczęśliwa. A teraz? Siedzę zamknięta w domu, bo jestem chora!
– Arashi telefon do ciebie! – W pokoju pojawiła się moja mama. Cała w mące na twarzy i w różowym fartuchu. Naprawdę kiepsko gotuje. Odebrałam telefon.
– Słucham?  zapytałam i zaczęłam kaszleć. Strasznie drapie mnie w gardle, przez co brzmię jak ktoś inny.
– Jesteś chora?  Znam ten głos. Kocham ten głos.
– Seijuro? Ej, nie rozłączaj się, nie jestem chora.
– Kłamiesz.
– No dobra, jestem chora, ale nie musimy tego odwoływać! Naprawdę chcę ci pomóc!  Rozłączył się. Świetnie. Jestem do niczego! Wszystko miałam tak pięknie zaplanowane! A teraz? Wszystko schrzaniłam! Zaczęłam się wlec z kocem do pokoju. Doczłapałam do kanapy i włączyłam kreskówki. Stare dobre zajęcie. Po co komu miłość?

***

Moja mamuśka postanowiła pojechać do dziadków po jedzenie, więc zostałam sama ze swoją piżamą w różowe świnki i kapciach, do tego z rozwalonymi włosami. Wcześniej rozmawiałam trochę z Aomine, który wyjechał do rodziny na drugi koniec kraju! Jak on mógł mnie zostawić w święta? Niegodziwe. Przecież jest wigilia! Moje świetne rozmyślania o wspaniałym wieczorze przerwał dzwonek do drzwi.
– Jeśli jesteś jakimś głupim sprzedawcą dywanów, to żegnam! A jeśli jesteś kimś innym, to już idę! - rozdarłam się tak głośno, że zaczęło mnie boleć gardło, ale wytrwale człapałam do drzwi. Otworzyłam. Stał w nich Akashi! Zatrzasnęłam je i zaczęłam piszczeć! Co robić. Co robić? Nie może mnie tak zobaczyć. Najszybciej, jak tylko potrafiłam, pobiegłam do łazienki i sięgnęłam po szczotkę, którą szybko zaczęłam przeczesywać rozczochrane włosy. Gdy wyglądałam prawie seksowanie, mając na myśli prawie, to bardzo się myliłam, bo tak naprawdę różowa piżama w świnie i podkrążone oczy to nic seksownego. Przynajmniej jestem przyzwoicie blada. Otworzyłam drzwi. Dalej stał i wyglądał spokojnie.
– Sprzedawca dywanów?  Świetnie.
– Tak? W ogóle co tutaj robisz?
– Nie chciałaś odwoływać, ale skoro jesteś w piżamie, to już sobie pójdę. – Odwrócił się.
– Czekaj! Stop! Idziemy! Obiecałam!  Spojrzał na mnie.  Wejdziesz? Jest zimno. Poczekaj na mnie w salonie, a ja skoczę się ubrać. Daj mi z pięć minut.  Pokiwał głową i wszedł do środka. Zostawiłam go samego, choć wcale tego nie chciałam. Nie mogę dać się ponieść emocjom. Nie wiem jak to się stało, ale oszalałam na punkcie kapitana Rakuzan. Ma w sobie coś takiego, że moje serce automatycznie przyśpiesza. Robi mi się niedobrze, ale to przyjemne uczucie. Fakt faktem, nie zajęło mi to pięciu minut a dwadzieścia, ale skoro damą być, to być. Trzeba się postarać. Zeszłam na dół. Seijuro siedział na kanapie dalej w czarnym płaszczu i rękawiczkach.
– Jestem gotowa, możemy iść.  Wstał i automatycznie podszedł do drzwi. Jak zawsze nie jest jakiś bardzo rozmowny. Posłałam mu szczery uśmiech, po czym sięgnęłam po kurtkę i ją założyłam. Zarzuciłam szalik na szyję. Byłam gotowa do wyjścia. Czerwonowłosy chwycił końcówkę szalika i porządnie, precyzyjnie go zawiązał. Miły gest.
– Jest naprawdę zimno.  Poczułam jak palą mi się policzki, jak i reszta ciała. Zrobiło mi się tak strasznie gorąco. Duszno. Nie mogę oddychać. A on się tylko uśmiechnął, a jego piękne oczy wyglądały tak łagodnie jak nigdy. Prawe oko zachodziło lekko czerwienią. Zasłonił je.
– Stało się coś?  zapytałam z troską, chwytając jego rękę, chcąc zobaczyć, co się dzieje. Odtrącił ją, po czym swoją również zdjął. Nie było śladu czerwieni. Przewidziało mi się? Najwidoczniej.
– Idziemy? –  Pytanie brzmiało bardziej jak rozkaz niż prośba, ale przywykłam do jego władczego tonu. Naprawdę ma piękny głos. Mogłabym go słuchać godzinami. Zwłaszcza gdy tłumaczy mi fizykę. Otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Jak zawsze dżentelmen.

***

Ulice wyglądały naprawdę pięknie. Wszystkie idealnie ubrane w kolorowe, mieniące się światełka. Gdzieniegdzie stały ubrane drzewka. Idealna noc na wyznanie swoich uczuć osobie, która nigdy nic do mnie nie poczuje. Warto próbować.
– Sei-chan, jakie jest twoje bożonarodzeniowe życzenie?  Spojrzał na mnie. Był zaskoczony moim pytaniem. Chciałabym wiedzieć, o czym myśli, co czuje, jak wszystko odbiera. Dlaczego nie potrafię go rozgryźć?  Przepraszam, to głupie pytanie, zapomnij.
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. –  Oderwał wzrok ode mnie i znów zaczął iść do przodu trochę szybciej niż wcześniej.
– Wiesz, Sei-chan, zawsze zastanawiam się, o czym myślisz, jakie są twoje marzenia.  zatrzymał się. Odwrócił się do mnie i zaczął niebezpiecznie zbliżać. Chyba go zdenerwowałam. Chwycił mnie za ramiona, po czym mocno przytulił.
– Zdecydowanie za dużo gadasz.  Ujął moją twarz w dłonie. Jego heterochroniczne oczy błyszczały. Znów na jedno z nich nachodziła czerwień. Zamarłam. Nigdy nie był tak blisko. Moja klatka zaczęła się spazmatycznie unosić. Jego idealne rysy twarzy, jasna cera i czerwone włosy. Wszystko idealne. Pomimo mrozu jego dłonie były ciepłe i przyjemne.
– Sei-chan ja... – Nie zdążyłam dokończyć zdania. Wszystko przestało się liczyć z momentem, gdy poczułam jego chłodne, ale słodkie usta na swoich. Całe moje ciało drżało. Wyuczył to i wzmocnił uścisk. Pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, jednak dla mnie był wiecznością. Gdy nasze usta oddaliły się od siebie, oparł głowę na moim ramieniu.
– Jestem naprawdę zmęczony. Nic nie mów. Daj mi po prostu odpocząć.  Objęłam go, krzyżując swoje ręce na jego plecach. Nawet gdybym chciała coś powiedzieć, nie byłabym w stanie.  Mogę wiedzieć, jakie było twoje bożonarodzeniowe życzenie?  Oddalił się. Zrobiło mi się zimno. Jego dotyk był taki ciepły. Oparł swoje czoło o moje.
– Właśnie się spełniło. – Uśmiechnął się.
– Wesołych świąt, Arashi.
– Wesołych, Sei-chan.

***
 

Chciałabym Wam wszystkim życzyć wszystkiego dobrego w tym nadchodzącym nowym roku. Oby był lepszy niż poprzedni. Samych sukcesów, wielkich i małych zwycięstw. Radości, szczęścia. Żadnych smutnych i ponurych dni w swoim życiu. Żeby każdy dzień przynosił Wam tylko korzyści. Spełnienia wszystkich marzeń. Dziękuję, że mimo wszystko jesteście ze mną. Wspieracie mnie. Czekacie na nowy rozdział. To dla mnie dużo znaczy, Dajecie mi siłę. Dziękuję :)
Wesołych świąt <3

Tak na marginesie mam nadzieje, ze wam się podoba. 
Ciężko jest coś napisać po tak długiej przerwie. 
Mam nadzieję, że zrozumiecie :)
Wstawiam nie poprawione. 
Moja Yuriko też potrzebuje odpoczynku :*
Y: Pff... odpoczynek jest dla słabych... zrobiłam tu drobną korektę, bo wypalało oczy :*

piątek, 20 listopada 2015

:')

6 komentarzy:
Dobra jeszcze żyje, nie umarłam, więc jest w miarę przyzwoicie xD Miło mnie zaskakujecie..Wchodzę  na blogera, a tu 60 wyświetleń...Przepraszam jeśli ktoś czeka na rozdział. Nie wiem kiedy się pojawi, bo moja wena umarła, ale jeżeli się pojawi od razu biorę się za pisanie. Obiecuję :)

I tak wiem, że nikt nie czeka ;') pisze to żeby mieć dowód jeżeli mi się odechcę to pisać.

sobota, 26 września 2015

Rozdział 6

4 komentarze:
Imprezowanie to nie moja bajka. Poważnie. Leczenie kaca przez cały dzień, wylegując się z Aomine na kanapie i popijając cole, jest mało kreatywne i rozrywkowe, no nie? Najbardziej cieszy mnie jednak wyrozumiałość mojej kochanej rodzicielki, która zastała nas w tym stanie upojenia śpiących na kanapie. Była na tyle dobra, że przykryła nas kocykiem, a rano zrobiła pyszne śniadanie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze Daiki miał z nią dobry kontakt. Cieszę się niezmiernie z takiego obrotu spraw. Bez kary się nie obeszło. Niestety, ale już pierwszego dnia po powrocie do szkoły dostałam cztery jedynki. Nikt nie był na tyle uprzejmy, żeby mnie poinformować, że mój były najukochańszy facet na tym świecie został przewodniczącym. Zabawne, jak szybko zmieniłam zadanie na temat cudownego Akashiego Seijuro, który okazał się być zupełnie kimś innym, niż sobie wyobrażałam. Stojąc przed gabinetem rady uczniowskiej, moje serducho zaczęło przechodzić zwał. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź, wparowałam do środka z plikiem dokumentacji, którą muszę oddać, by mieć z głowy zajęcia dodatkowe z wychowania fizycznego.
– Cześć Akashi – uśmiechałam się bardzo szeroko, aż sztucznie. –Przyniosłam dokumenty. Gdzie mam je położyć… na biurko? Tak? Okey – odpowiadałam sama sobie, podczas gdy on mi się tylko przyglądał. Odłożyłam papiery na końcu biurka i ruszyłam do drzwi.
– Gratuluję ponownego objęcia szczytu, Seijuro Akashi. – Zamknęłam za sobą drzwi. Ostatnio mam wrażenie, że czym mniej z nim przebywam, tym lepiej dla mnie.
– Arashi! Wróciłaś! – W moim kierunku biegł kolega z klasy. Szczerze, od samego początku nie przypadł mi do gustu. Jest taki… cóż słaby, tępy i przymulony? Tak, trafiłam w sedno jego osoby.
– Haruki, ciebie też dobrze widzieć! – Nie, wcale nie.
– Długo cię nie było, stało się coś?
– Nic poważnego, miałam kontuzję kolana. – Uśmiech i zaczęłam się nerwowo rozglądać. Błagam, Asuna, wyrośnij gdzieś tutaj i zabierz mnie z tego koszmaru. Proszę!
– Biedna, na pewno wszystko w porządku?  Martwiłem się o ciebie, chciałem cię odwiedzić, ale nikt nie znał twojego adresu. – To nie tak, że nikt nie znał. Znają go wszyscy, dosłownie.
– Szkoda, fajnie by było. – Tup, tup, tup. Dzwonek, proszę? Ktokolwiek? Błagam.
– Wiem, może wpadnę do ciebie po szkole? – Nieeee!
– Sasaki, muszę z tobą porozmawiać. – Za mną stało moje chwilowe wybawienie lub jeszcze większy koszmar. Akashi stał dosłownie o krok za mną i dalej czytał dokumenty.
– Stało się coś, Seichan? – Pierwszy raz dzisiaj oderwał wzrok i zaczął się na mnie patrzeć tymi strasznie przenikliwymi, ale nadal pięknymi oczami. – Haruki, pogadamy później! Do zobaczenia!
Pociągnęłam za sobą Seijuro wzdłuż korytarza.
– Przepraszam. – Puściłam jego marynarkę. Jak zawsze czuję się przy nim niezręcznie. Jakoś moja bezwstydność odeszła. – Przy okazji dziękuję.
Zignorował to. Typowy Akashi.
– Nie ważne, cze… – Ugryzłam się w język. Grzeczna dziewczynka. – Co chciałeś?
– Obniżasz średnią klasy, zacznij się uczyć. – Ruszył przed siebie.
– Zaczekaj, Akashi! Ja się uczę!
– Nie sądzę, aby tak było. Jesteś beznadziejna, nawet uczyć się nie potrafisz. – Szedł dalej.
– Mówię żebyś zaczekał? Nie mogę biegać, tak? – Zatrzymał się i odwrócił.
– Wątpię. Skoro nie rozumiesz nawet tak prostego zdania jak "zacznij się uczyć". – Znów ruszył przed siebie. Wszedł na hale sportową. Oczywiście, musiałam iść za nim. Muszę wyzbyć się swojej dumy.
– Daj mi korepetycję.
– Słucham?
– Powiedziałam, żebyś dał mi korepetycję. Jesteś najlepszym uczniem tej szkoły, chyba mogę liczyć na twoją pomoc z racji na twoją funkcję w klasie i w szkole?
– Nie mam czasu.
– To dla mnie nie ma znaczenia. Chcę nadrobić zaległości. – Wreszcie się odwrócił i przez sekundę uważnie mi się przyglądał.
– Przyjdź na halę o 17:30. Nie toleruję spóźnienia.
– Tak jest SENSEI! – Uśmiechnął się. Co ja zrobiłam nie tak?

***
Punkt siedemnasta siedziałam przed halą. Oczywiście, nic dziwnego, że cała cudowna drużyna Rakuzan patrzyła na mnie jak na jakiegoś idiotę czy niedorozwoja. Mniejsza o to. Zamierzam tutaj czekać na Seijuro i nie obchodzi mnie to, co sobie o mnie pomyślą te przerośnięte półmózgi.
– Wchodź. – Ooo… no i się zjawił królewicz. Wstałam i weszłam na cudowne boisko do koszykówki. Reszta drużyny już powoli zaczynała rozgrzewkę.
– Z czym masz dokładnie problem?
Nie powinieneś dołączyć? Poza tym jak chcesz tutaj mnie uczyć?
Odpowiedz na pytanie.
Matematyka, fizyka i chemia, z resztą obiecała mi pomóc Asuna.
Zaczniemy od fizyki. Prawo powszechnego ciążenia. Podał mi swój zeszyt. Czuję się zaszczycona. Przeczytaj notatki i zrób pierwsze zadanie.
Poszedł do szatni. Otworzyłam zeszyt. Szok! Ma ładniejsze pismo niż ja i czytelniejsze notatki. Jak on to robi? Nie wiem i nie chce wiedzieć. Przeczytałam wszystko i nic nie zrozumiałam. Ja i fizyka? Ten związek nie ma żadnych racjonalnych szans na przetrwanie. Pominę walkę z zrozumieniem, spróbuję zrobić zadanie. W tym samym czasie Akashi wyszedł z szatni i dołączył do kolegów. No nie powiem, przy nich ciężko jest się skupić na nauce. Cofam słowa o przerośniętych półmózgach, od dziś będą dobrze zbudowanymi półmózgami. Zrobili kilka okrążeni, po czym przeszli do rozgrzewki z piłkami i treningu różnych innych mniej ważnych rzeczy.
Pokaż zadanie. Stanął nade mną. Szkoda, że nie zrobiłam.
Nie mam, bo nie rozumiem. Gdybym wiedziała, że tak będzie wyglądać nauka z tobą nie traciłabym na nią czasu. Usiadł obok mnie i zaczął w skrócie objaśniać, o co chodzi. Załapałam może jedną czwartą. Znów zostawił mnie z zdaniem i wrócił do treningu. Co gorsza, zamiast skupić się na nauce, skupiłam się na Akashim i jego łydkach. Brawo. Kobieta na hali wśród facetów i nauka fizyki. Chyba wiemy, jak się to wszystko potoczy.
Uważaj piłka! – Yy… co? Podniosłam głowę znad książki i jedyne, co później widziałam, to piłka. Oczywiście dostałam nią.
Dzięki!
Kotaro Hayama jestem! Rudowłosy uśmiechał się. Chwyciłam piłkę i rzuciłam nią do kosza.
Akashi! Przyjdę jutro! Po zabraniu swoich rzeczy wyszłam z hali. Nie chcę zostać zabita przez piłkę. Są złe.

***
Halo, Aomnie?! Słuchaj, nudzi mi się!
Nie, nie pooglądam z tobą żadnej dramy ani serialu.
To może...
Nie, trzy metry nad niebem też nie.
To może....Stalkera?
Dobra, masz mnie. O której?
Teraz, moja mama zamówiła pizzę.
Będę za dziesięć minut.
***
Aomine wparował do mieszkania bez pukania. Rozsadowił się na kanapie, a ja zrobiłam nam herbatę. Chwilę później siedzieliśmy na sofie i zajadaliśmy się pizzą, oglądając Stalkera. Z Murzynkiem lubimy oglądać stare filmy. Aktualnie mamy fazę na Stalkera.
Oddaj ostatni kawałek, Arashi! Rzucił się na mnie.
Nie!  Zaczęłam go odpychać. Złośliwy Daiki zaczął mnie łaskotać. przestań, hahahahaha, Aomnie! Dźwięk sms.
Twój czy mój? Patrzy na mnie, a ja na niego. Ustawienie tych samych dzwonków nie było dobrym rozwiązaniem, ale bywa zabawnie. Wyciągnął telefon z kieszeni spodni.
 Twój. Sięgnęłam po ustrojstwo, które właśnie mnie uratowało.
"Jutro o czternastej powiem ci, co było z historii"
Nic ważnego to nie było. Wróciłam z Aomnie do oglądania. Rozpłakałam się na zakończeniu. Nie jest wyruszające, ale nie lubię gdy mój ulubiony film się kończy.
Czemu zawsze ryczysz na zakończeniu?
Bo ja naprawdę kocham ten film. Daiki, wiesz, że jest już po północy?
Wiem, ale zostaję.
Yyy… co?
No zostaję ! Lubię tu nocować. Dawaj oglądamy jeszcze raz. No to oglądamy.
Jakoś w połowie filmu zadzwonił dzwonek do drzwi. Ja w mojej seksi piżamie żyrafce udałam się, żeby je otworzyć w czasie, kiedy Daiki robił mi herbatkę i znosił moje kochane kocyki do salonu. Ja też zaczynam lubić, gdy u nas nocuje. Zamek w drzwiach ładnie przeskoczył, więc je otworzyłam. A to, co zobaczyłam po drugiej stronie było strasznie. Przemoczony i chyba wściekły.
Arashi, chodź już! Za mną pojawił się Aomine. Sytuacja robi się coraz bardziej zabawna, dziwna i straszna.

Akashi, co ty tutaj robisz? Równocześnie z Daikim wypowiedzieliśmy to zdanie. Wyglądało to wszystko jakbyśmy ćwiczyli tą scenę z milion razy. Akashi nie odpowiedział. Stał i wpatrywał się w nas zimnym wzrokiem, w którym dało się dostrzec złość. Jeszcze nie wiem czemu, ale mam przejebane.

***
Dobra napisałam...Nie podoba mi się nawet 1/10 jak pozostałość pisana dawno, która też mi się nie podoba....Co ja w ogóle tutaj robię to nwm...Może Wam się spodoba...Dawno nic tutaj nie pisałam i pewnie będzie trochę inaczej niż w pozostałych...Zapomniałam już o czym miałam tutaj pisać, a Akashi jakoś ostatnio stracił moje zainteresowanie na tyle mocno, że prawie zapomniałam o tym, że może jednak ktoś tu czeka na rozdział. Nawet jeśli to jedna osoba. trudno... Zawiedzie się tym co dziś dodam...Powiedzenia w dalszym czytaniu tego.