Imprezowanie to nie moja bajka. Poważnie.
Leczenie kaca przez cały dzień, wylegując się z Aomine na kanapie i popijając
cole, jest mało kreatywne i rozrywkowe, no nie? Najbardziej cieszy mnie jednak
wyrozumiałość mojej kochanej rodzicielki, która zastała nas w tym stanie
upojenia śpiących na kanapie. Była na tyle dobra, że przykryła nas kocykiem, a
rano zrobiła pyszne śniadanie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze Daiki miał z nią
dobry kontakt. Cieszę się niezmiernie z takiego obrotu spraw. Bez kary się nie
obeszło. Niestety, ale już pierwszego dnia po powrocie do szkoły dostałam
cztery jedynki. Nikt nie był na tyle uprzejmy, żeby mnie poinformować, że mój
były najukochańszy facet na tym świecie został przewodniczącym. Zabawne, jak
szybko zmieniłam zadanie na temat cudownego Akashiego Seijuro, który okazał się
być zupełnie kimś innym, niż sobie wyobrażałam. Stojąc przed gabinetem rady
uczniowskiej, moje serducho zaczęło przechodzić zwał. Zapukałam i nie czekając
na odpowiedź, wparowałam do środka z plikiem dokumentacji, którą muszę oddać,
by mieć z głowy zajęcia dodatkowe z wychowania fizycznego.
– Cześć Akashi – uśmiechałam się bardzo
szeroko, aż sztucznie. –Przyniosłam dokumenty. Gdzie mam je położyć… na biurko?
Tak? Okey – odpowiadałam sama sobie, podczas gdy on mi się tylko przyglądał.
Odłożyłam papiery na końcu biurka i ruszyłam do drzwi.
– Gratuluję ponownego objęcia szczytu,
Seijuro Akashi. – Zamknęłam za sobą drzwi. Ostatnio mam wrażenie, że czym mniej
z nim przebywam, tym lepiej dla mnie.
– Arashi! Wróciłaś! – W moim kierunku
biegł kolega z klasy. Szczerze, od samego początku nie przypadł mi do gustu.
Jest taki… cóż słaby, tępy i przymulony? Tak, trafiłam w sedno jego osoby.
– Haruki, ciebie też dobrze widzieć! – Nie,
wcale nie.
– Długo cię nie było, stało się coś?
– Nic poważnego, miałam kontuzję kolana. –
Uśmiech i zaczęłam się nerwowo rozglądać. Błagam, Asuna, wyrośnij gdzieś tutaj i
zabierz mnie z tego koszmaru. Proszę!
– Biedna, na pewno wszystko w porządku?
Martwiłem się o ciebie, chciałem cię odwiedzić, ale nikt nie znał twojego
adresu. – To nie tak, że nikt nie znał. Znają go wszyscy, dosłownie.
– Szkoda, fajnie by było. – Tup, tup, tup.
Dzwonek, proszę? Ktokolwiek? Błagam.
– Wiem, może wpadnę do ciebie po szkole? –
Nieeee!
– Sasaki, muszę z tobą porozmawiać. – Za
mną stało moje chwilowe wybawienie lub jeszcze większy koszmar. Akashi stał dosłownie
o krok za mną i dalej czytał dokumenty.
– Stało się coś, Seichan? – Pierwszy raz
dzisiaj oderwał wzrok i zaczął się na mnie patrzeć tymi strasznie przenikliwymi,
ale nadal pięknymi oczami. – Haruki, pogadamy później! Do zobaczenia!
Pociągnęłam za sobą Seijuro wzdłuż
korytarza.
– Przepraszam. – Puściłam jego marynarkę. Jak
zawsze czuję się przy nim niezręcznie. Jakoś moja bezwstydność odeszła. – Przy
okazji dziękuję.
Zignorował to. Typowy Akashi.
– Nie ważne, cze… – Ugryzłam się w język.
Grzeczna dziewczynka. – Co chciałeś?
– Obniżasz średnią klasy, zacznij się
uczyć. – Ruszył przed siebie.
– Zaczekaj, Akashi! Ja się uczę!
– Nie sądzę,
aby tak było. Jesteś beznadziejna, nawet uczyć się nie potrafisz. – Szedł
dalej.
– Mówię żebyś zaczekał? Nie mogę biegać,
tak? – Zatrzymał się i odwrócił.
– Wątpię. Skoro nie rozumiesz nawet tak
prostego zdania jak "zacznij się uczyć". – Znów ruszył przed siebie.
Wszedł na hale sportową. Oczywiście, musiałam iść za nim. Muszę wyzbyć się
swojej dumy.
– Daj mi korepetycję.
– Słucham?
– Powiedziałam, żebyś dał mi korepetycję.
Jesteś najlepszym uczniem tej szkoły, chyba mogę liczyć na twoją pomoc z racji
na twoją funkcję w klasie i w szkole?
– Nie mam czasu.
– To dla mnie nie ma znaczenia. Chcę
nadrobić zaległości. – Wreszcie się odwrócił i przez sekundę uważnie mi się
przyglądał.
– Przyjdź na halę o 17:30. Nie toleruję
spóźnienia.
– Tak jest SENSEI! – Uśmiechnął się. Co ja
zrobiłam nie tak?
***
Punkt siedemnasta siedziałam przed halą.
Oczywiście, nic dziwnego, że cała cudowna drużyna Rakuzan patrzyła na mnie jak
na jakiegoś idiotę czy niedorozwoja. Mniejsza o to. Zamierzam tutaj czekać na
Seijuro i nie obchodzi mnie to, co sobie o mnie pomyślą te przerośnięte
półmózgi.
– Wchodź. – Ooo… no i się zjawił królewicz. Wstałam i weszłam na
cudowne boisko do koszykówki. Reszta drużyny już powoli zaczynała rozgrzewkę.
– Z czym masz dokładnie problem?
– Nie powinieneś dołączyć? Poza tym jak
chcesz tutaj mnie uczyć?
– Odpowiedz na pytanie.
– Matematyka, fizyka i chemia, z resztą
obiecała mi pomóc Asuna.
– Zaczniemy od fizyki. Prawo powszechnego
ciążenia. – Podał mi swój
zeszyt. Czuję się zaszczycona. – Przeczytaj notatki i zrób pierwsze zadanie.
Poszedł do szatni. Otworzyłam zeszyt. Szok!
Ma ładniejsze pismo niż ja i czytelniejsze notatki. Jak on to robi? Nie wiem i
nie chce wiedzieć. Przeczytałam wszystko i nic nie zrozumiałam. Ja i fizyka?
Ten związek nie ma żadnych racjonalnych szans na przetrwanie. Pominę walkę z
zrozumieniem, spróbuję zrobić zadanie. W tym samym czasie Akashi wyszedł z
szatni i dołączył do kolegów. No nie powiem, przy nich ciężko jest się skupić
na nauce. Cofam słowa o przerośniętych półmózgach, od dziś będą dobrze
zbudowanymi półmózgami. Zrobili kilka okrążeni, po czym przeszli do rozgrzewki
z piłkami i treningu różnych innych mniej ważnych rzeczy.
– Pokaż zadanie. – Stanął nade mną. Szkoda, że nie zrobiłam.
– Nie mam, bo nie rozumiem. Gdybym
wiedziała, że tak będzie wyglądać nauka z tobą nie traciłabym na nią czasu. – Usiadł obok mnie i zaczął w skrócie
objaśniać, o co chodzi. Załapałam może jedną czwartą. Znów zostawił mnie z
zdaniem i wrócił do treningu. Co gorsza, zamiast skupić się na nauce, skupiłam
się na Akashim i jego łydkach. Brawo. Kobieta na hali wśród facetów i nauka
fizyki. Chyba wiemy, jak się to wszystko potoczy.
– Uważaj piłka! – Yy… co? Podniosłam głowę znad książki i
jedyne, co później widziałam, to piłka. Oczywiście dostałam nią.
– Dzięki!
– Kotaro Hayama jestem! – Rudowłosy uśmiechał się. Chwyciłam piłkę
i rzuciłam nią do kosza.
– Akashi! Przyjdę jutro! – Po zabraniu swoich rzeczy wyszłam z hali.
Nie chcę zostać zabita przez piłkę. Są złe.
***
– Halo, Aomnie?! Słuchaj, nudzi mi się!
– Nie, nie pooglądam z tobą żadnej dramy ani
serialu.
– To może...
– Nie, trzy metry nad niebem też nie.
– To może....Stalkera?
– Dobra, masz mnie. O której?
– Teraz, moja mama zamówiła pizzę.
– Będę za dziesięć minut.
***
Aomine wparował do mieszkania bez pukania. Rozsadowił się na
kanapie, a ja zrobiłam nam herbatę. Chwilę później siedzieliśmy na sofie i
zajadaliśmy się pizzą, oglądając Stalkera. Z Murzynkiem lubimy oglądać stare
filmy. Aktualnie mamy fazę na Stalkera.
– Oddaj ostatni kawałek, Arashi! – Rzucił się na mnie.
– Nie! – Zaczęłam
go odpychać. Złośliwy Daiki zaczął mnie łaskotać. –przestań, hahahahaha, Aomnie! – Dźwięk sms.
– Twój czy mój? – Patrzy na mnie, a ja na niego. Ustawienie
tych samych dzwonków nie było dobrym rozwiązaniem, ale bywa zabawnie. Wyciągnął
telefon z kieszeni spodni.
– Twój. – Sięgnęłam po ustrojstwo, które właśnie mnie uratowało.
"Jutro o czternastej powiem ci, co było z historii"
Nic ważnego to nie było. Wróciłam z Aomnie do oglądania.
Rozpłakałam się na zakończeniu. Nie jest wyruszające, ale nie lubię gdy mój
ulubiony film się kończy.
– Czemu zawsze ryczysz na zakończeniu?
– Bo ja naprawdę kocham ten film. Daiki,
wiesz, że jest już po północy?
– Wiem, ale zostaję.
– Yyy… co?
– No zostaję ! Lubię tu nocować. Dawaj
oglądamy jeszcze raz. – No to
oglądamy.
Jakoś w połowie filmu zadzwonił dzwonek do
drzwi. Ja w mojej seksi piżamie żyrafce udałam się, żeby je otworzyć w czasie,
kiedy Daiki robił mi herbatkę i znosił moje kochane kocyki do salonu. Ja też
zaczynam lubić, gdy u nas nocuje. Zamek w drzwiach ładnie przeskoczył, więc je
otworzyłam. A to, co zobaczyłam po drugiej stronie było strasznie. Przemoczony
i chyba wściekły.
– Arashi, chodź już! – Za mną pojawił się Aomine. Sytuacja robi
się coraz bardziej zabawna, dziwna i straszna.
– Akashi, co ty tutaj robisz? – Równocześnie z Daikim wypowiedzieliśmy to
zdanie. Wyglądało to wszystko jakbyśmy ćwiczyli tą scenę z milion razy. Akashi
nie odpowiedział. Stał i wpatrywał się w nas zimnym wzrokiem, w którym dało się
dostrzec złość. Jeszcze nie wiem czemu, ale mam przejebane.
***
Dobra napisałam...Nie podoba mi się nawet 1/10 jak pozostałość pisana dawno, która też mi się nie podoba....Co ja w ogóle tutaj robię to nwm...Może Wam się spodoba...Dawno nic tutaj nie pisałam i pewnie będzie trochę inaczej niż w pozostałych...Zapomniałam już o czym miałam tutaj pisać, a Akashi jakoś ostatnio stracił moje zainteresowanie na tyle mocno, że prawie zapomniałam o tym, że może jednak ktoś tu czeka na rozdział. Nawet jeśli to jedna osoba. trudno... Zawiedzie się tym co dziś dodam...Powiedzenia w dalszym czytaniu tego.
Masz racje rozdział inny niż wszystkie ale również świetny tylko szkoda, że nie było nic z czego można byłoby sie pośmiać
OdpowiedzUsuńale końcówka najlepsza zazdrosny Akashi ^^
nie martw sie nie zawiedziemy sie twoimi rozdziałami
masz na poprawe humoru :) http://pre03.deviantart.net/8a3c/th/pre/f/2013/042/2/2/png___04___akashi__kuroko_no_basket__by_teriani16-d5una2y.png
Cieszę się, że mimo wszystko się podobał, bo w sumie zaczęłam ostatnio pisać same dramaty ;-; i jakoś śmieszne pisanie mi wyszło z nawyku, a styl się zmienił. Jak na moje oko na lepsze, bo bogatsze słownictwo. Nie mówiłam, że to będzie zabawne opowiadanie....będzie brutalne, więc trzeba zacząć powoli to wdrążać a nie skupiać się na zabawnych tekstach o mamutach. Zazdrosny Akashi...raczej wściekły a nie zazdrosny :)
UsuńRozdział inny. Fajny, choć jest trochę niedociągnięć. Nie dao się śmiać, ale jak wyobraziłam sobie zazdrosnego i przemoczonego Sei-chana to mi się buźka uśmiechnęła. ^.^
OdpowiedzUsuńOby twoja wena miała czas do ciebie przyjść!
- Raven
Kurcze czemu uważacie, że to komedia? Chciałam napisać coś inaczej niż wszyscy z tego fandomu i mi nie wychodzi...na razie, ale to się zmieni od teraz. Niedociągnięcia...wiem, ale tak bywa, gdy wena raz jest, a raz jej nie ma i pisze się bez pomysłu i sensu. Mokry Akashi to seksowny Akashi za takiego zabiłabym ^^.
Usuń