Rano drażnił mnie cholerny budzik. Natarczywie uświadamiał
mi, że jest już siódma rano i powinnam wstać z łóżka. Gdyby nie to, że i tak
będę musiała wstać posłałabym go do diabła. Mam ochotę żeby to cholerstwo pokochało kwiatki od spodu. Z zamkniętymi oczami macałam swoją szafkę nocną w
poszukiwaniu urządzenia, które nadal grało wkurzającą melodyjkę. Gdy już go
dorwałam szybko wyłączyłam przedmiot i zrzuciłam z komody. Ups… Usiadłam na
łóżku i przetarłam zaspane oczy. W
brązowe tęczówki uderzył bałagan, który panował w pokoju. Już tydzień temu
obiecałam sobie, że coś z nim zrobię. Na obietnic poprzestałam. Idąc slalomem
pomiędzy stertami rzeczy, doczłapałam do łazienki. W której hmm…? Trzeba
posprzątać.
Wzięłam względnie czysto wyglądający ręcznik. Nie wierzę. On naprawdę jest czysty. Chwała temu ręcznikowi. Szybki prysznic wydaje się najbardziej przyzwoitą opcją. Tak wiec prysznic wzięłam w, jak na siebie, rekordowym czasie dziesięciu minut. Ubrałam się w swój przepiękny mundurek. Naprawdę mi się bardzo podoba i to nie jest żaden sarkazm. Wyglądam w nim dziewczęco i bardzo kawaii. Dobra koniec z rozczulaniem się na swój widok. Po raz kolejny pokonałam labirynt czy tam tor przeszkód. Jedno z tych dwóch na pewno. Po paru minutach przebijania się przez porządek dotarłam do kuchni, w której nie uwierzycie, ale panuje syf. Przysięgam, dziś się za to wszystko zabiorę. Jak nie dziś, to jutro. Zjadłam pożywne śniadanie- czytaj kawa i wzięłam swoją torbę, przerzucając ją przez ramię. Dobra! Wyszłam tylko pięć minut spóźniona. Test kondycji z rana mile widziany. Nagły zryw mięśni objawił się zawrotami głowy. Co mi tam, raz się żyje. Oczywiście biegnąc nie byłabym sobą gdybym nie zabiła się o własne nogi. Skutek? Zdarte kolano i kolejne opóźnienie do nadrobienia. Na stacje metra wbiegłam z luzackim opóźnieniem czterech minut. Ustawiłam się w kolejce do następnego metra. Chwile później siedziałam już wygodnie w pociągu doglądając rany. Szczerze była znośna. Szyć nie trzeba. Wiadomo metro to szybki transport, więc nie spóźnię się do szkoły. Ze stacji do liceum mam jakieś dziesięć minut truchcikiem. Co to dla mnie. Dobra, gdy tylko wysiadłam zerwałam się do wcześniej wspomnianego biegu. Po nieokreślonym czasie przywitał mnie duży i masywny budynek liceum Rakuzan. Do klasy weszłam równo z dzwonkiem. Głupi ma szczecie, co nie?. Usiadłam i rozpakowałam się. Zanim nauczyciel wszedł do klasy przywitałam się jeszcze z "kolegą":
Wzięłam względnie czysto wyglądający ręcznik. Nie wierzę. On naprawdę jest czysty. Chwała temu ręcznikowi. Szybki prysznic wydaje się najbardziej przyzwoitą opcją. Tak wiec prysznic wzięłam w, jak na siebie, rekordowym czasie dziesięciu minut. Ubrałam się w swój przepiękny mundurek. Naprawdę mi się bardzo podoba i to nie jest żaden sarkazm. Wyglądam w nim dziewczęco i bardzo kawaii. Dobra koniec z rozczulaniem się na swój widok. Po raz kolejny pokonałam labirynt czy tam tor przeszkód. Jedno z tych dwóch na pewno. Po paru minutach przebijania się przez porządek dotarłam do kuchni, w której nie uwierzycie, ale panuje syf. Przysięgam, dziś się za to wszystko zabiorę. Jak nie dziś, to jutro. Zjadłam pożywne śniadanie- czytaj kawa i wzięłam swoją torbę, przerzucając ją przez ramię. Dobra! Wyszłam tylko pięć minut spóźniona. Test kondycji z rana mile widziany. Nagły zryw mięśni objawił się zawrotami głowy. Co mi tam, raz się żyje. Oczywiście biegnąc nie byłabym sobą gdybym nie zabiła się o własne nogi. Skutek? Zdarte kolano i kolejne opóźnienie do nadrobienia. Na stacje metra wbiegłam z luzackim opóźnieniem czterech minut. Ustawiłam się w kolejce do następnego metra. Chwile później siedziałam już wygodnie w pociągu doglądając rany. Szczerze była znośna. Szyć nie trzeba. Wiadomo metro to szybki transport, więc nie spóźnię się do szkoły. Ze stacji do liceum mam jakieś dziesięć minut truchcikiem. Co to dla mnie. Dobra, gdy tylko wysiadłam zerwałam się do wcześniej wspomnianego biegu. Po nieokreślonym czasie przywitał mnie duży i masywny budynek liceum Rakuzan. Do klasy weszłam równo z dzwonkiem. Głupi ma szczecie, co nie?. Usiadłam i rozpakowałam się. Zanim nauczyciel wszedł do klasy przywitałam się jeszcze z "kolegą":
-Ohayo Sei-chan - oderwał znudzony wzrok od książki, którą
czytał. Spojrzał na mnie i chwilę przyglądał. Badał mnie swoimi dwukolorowymi
tęczówkami. Chwila w gimnazjum miał czerwone oczy! Czerwone!
-Ohayo.....Hmm?
-Sasaki Arashi, chodziliśmy razem do gimnazjum - ty głupku
jak możesz mnie nie pamiętać. Obyś kiedyś wąchał kwiatki od spodu. Mimo pozorów
uśmiechnęłam się cię ciepło. A tak naprawdę miałam ochotę uderzyć go tą
książką.
-Dalej nic mi to nie mówi - wrócił do czytania książki. Ty
zasrany dupku jak możesz mnie nie pamiętać! Wcale nie spędzałam z wami połowy
treningu czekając na Aomine. W mojej wyobraźni właśnie niejaki Seijuro Akashi
został porażony przez piorun mojej irytacji. Kolejny sztuczny uśmieszek i
jeszcze bardziej przesłodzone słowa:
-Nic nie szkodzi, Sei-chan. - W odpowiednim momencie do
klasy wszedł nauczyciel. Właśnie byłam gotowa kogoś udusić gołymi dłońmi. I
mogę gwarantować, że ktoś straciłby przy tym życie. Próbując się opanować
otworzyłam zeszyt. Lekcja trwała w najlepsze. Jakoś próbowałam słuchać jakiegoś
ględzenia o położeniu Alaski, ale zrezygnowałam i zajęłam się rysowaniem.
Pochłonięta uśmiercaniem patyczaka nie zauważyłam, kiedy nade mną stał
nauczyciel. Zeszyt znikł:
-Wstań!-usłyszałam polecenie i automatycznie wstałam trzęsąc
się w duchu jak galaretka. -Co to jest? - mężczyzna wskazywał bazgroły w
zeszycie. Wybełkotałam krótkie słowo:
-Rysunki. - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, po czym
zaczął kolejne wywody:
-To już wiem, panno Sasaki, bardziej interesuje mnie, co one
przedstawiają - no to wpadłam. Co mam powiedzieć? Uśmiercałam kolegę z klasy,
który mnie nie poznał. Wezmą mnie za sadystyczną wariatkę.
-Patyczaki - wypaliłam nagle nie zastanawiając się nad
sensem wypowiedzi.-Patyczaki, jeden zabija drugiego. Wie Pan, przedstawiają
ludność z Alaski walczącą o przetrwanie. Biją się o jedzenie z mamuta, którego
chwilę temu zabili. Oczywiście przegrywa czerwonowłosa gnida-spojrzałam kątem
oka na Akashiego, który najwyraźniej na słowo gnida zwrócił znaczną uwagę.-To
walka o przetrwanie, to właśnie przedstawiają moje rysunki-wypięłam dumnie
klatkę piersiową do przodu.
-Arashi brak mi słów, siadaj i uważaj - zrezygnowany odszedł,
oddając mój zeszyt. Usiadłam i zaczęłam przyglądać się bazgrołom. Są naprawdę
bardzo kiepskie. Mój talent do rysowania nadaje się na pogrzeb.
-Pożałujesz czerwonej gnidy - syknął mój sąsiad z tyłu.
Odwróciłam się i zostałam obrzucona nienawistnym spojrzeniem. Ej no, ono było
za mocne. Sam się o to prosił. Słodziutki głosik i dajesz maleńka:
-Sei-chan, nie rozumiem - patrzył na mnie jak na idiotkę niespełna
rozumu. Dobra należało mi się. Ale, aż tak sobie na to nie zasłużyłam! Hola,
hola to, że jest przystojny nie czyni go Bogiem. Dobra, czyni go adonisem.
Zwracam honory wszystkim fanką tego boga seksu liceum Rakuzan.
-Nie udawaj głupiej. Dobrze wiem, że ten patyczak z
czerwonymi włosami to ja. A ten niby tryumfujący nade mną to ty! - O co się
wściekasz?
-Sei-chan to naprawdę dwóch patyczaków bijących się o
żarełko. -hyhy szatańskie kłamstewko. A no zgadłeś, że to ty giniesz z mojej
ręki. Ale ci tego nie powiem, aż tak głupia nie jestem.
-Sprawię, że poznasz swoje miejsce - o kurde, kąsnął mnie
głosem pełnym jadu. Już miałam się odszczekać jak szczeniak, ale:
-Arashi Sasaki! Czy poprzednim razem nie wyraziłem się
jasno? Odwróć się w stronę tablicy, ale już! -No właśnie wpadłam jak śliwka w
kompot. Odwróciłam się posłusznie zwieszając głowę. Jestem pewna, że pan władca
świata niczyjego ma na mordce tryumfalny uśmieszek. Mam ochotę go zetrzeć
papierem ściernym. Z tej jakże pięknej i idealnej twarz, którą dopełniają
piękne dwukolorowe oczy i czerwone krwiste włosy. Brawo! Podniecasz się
człowiekiem, którego uśmierciłaś na kartce papieru. Sasaki zmierzasz w dobrym
kierunku. Czytaj zakład dla niezrównoważonych. Do dzwonka wstąpił we mnie
aniołek. Udawałam tak grzeczną i ułożoną panienkę, że sama sobie się dziwię.
Gdyby widział to Daiki uznałby, że ktoś mnie podmienił i ogarnął moje ciało.
Nastała przerwa. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek moje "koleżanki" ruszyły
jak stado owiec na mistrza władzy-Seijuro Akashiego. Przyglądałam się
zaistniałej sytuacji z zaciekawieniem. Ale nie uwierzycie. Człowieczek o
czerwonych włoskach brawuro je olał i czytał książkę. Kurde cała frustracja na
niego uleciała w parę sekund. Znając już rekcje boga koszykówki na pisk fanek
ruszyłam do szkolnego sklepiku. Przebiłam się przez las wysokich człowieczków i
znalazłam przy kasie. Kupiłam to, co trzeba było i znów przeciskałam się do
sali. Gdy do niej weszłam kółko zainteresowań zniknęło. Usiadłam w ławce i
zaczęłam pochłaniać stertę jedzenia. Nie obeszło się bez uszczypliwego
komentarza koleżaneczek:
-Sama to wszystko zjesz? Żałosne, hahah -śmiały się, a jak
na złość wpakowałam jedną z kanapek wprost w twarz Akashi'ego.
-Co ty wyrabiasz?!-wrzasnął zabierając moją dłoń ze swojej
twarzy. Mocno ją ścisnął, a ja wykrzywiłam się w grymas bólu.
-Częstuje cię posiłkiem… Nie widać?
-Co ja z tobą ma Sasaki!
-Nie denerwuj się Sei-chan!
-Z chęcią teraz sprawdziłbym twoją wytrzymałość fizyczną...
-O czym ty....gadasz Akashicchin?
-Już cię pamiętam. Jesteś tą sierotą wiecznie się
wywracającą na prostej drodze łażącą za Daikim - lepiej późno niż wcale.
Chwila, chwilunia ja sierotą! Oż ty czerwona gnido. Malutki głosik i:
-Sei-chan nie bądź nie miły! Nie jestem sierotą...Ja porostu
to mam w genach...
- Nie chce słuchać wykładów... - co za frajer przerwał mi!
Już miałam go kąsnąć jak anakonda. Lecz sparaliżowało mnie jego spojrzenie. No
i masz babo placek. Wróciłam do zjadania posiłku. A Bóg kosza, seksu, władzy itd.
do czytania książki. Kolejna lekcja minęła mi na zastanawianiu się nad sensem
uśmiercania czerwonej gnidy skoro świat tylko na tym straci... Doszłam do
wniosku, że lepiej żeby zginął od piłki do kosza. Będzie wygodniej, wiarygodnej
i najważniejsze nie splamię swojego dobrego imienia! Skończyły się moje ulubione
zajęcia szkole, więc uradowana w podskokach czerwonego kapturka opuściłam
budynek. Poluzowałam krawat od mundurka i ruszyła w kierunku pierwszej lepszej
knajpki. Mam nieposkromioną ochotę na duże lody zamiast obiadu. Chociaż shake
też byłby dobry. Mniejsza o to zacznę się zastanawiać przy kasie. Takim to
sposobem pół godziny blokowałam kolejkę. W końcu i tak wzięłam jedną mrożoną
kawę. Szlajałam się wolnym krokiem po mieście wbijając wzrok w buty. Co jakiś
czas siorbałam odrobinę napoju. Sasaki nikt nie wychował, więc obijała się o
ludzi totalnie to olewając. Wybacz mamo, ale taka prawda. I tak cię kocham. W
pewnym momencie odbiłam się od czyjejś klatki piersiowej lądując w ten sposób
na ziemi. Pod nosem puściłam wiązankę epitetów, ale zważając na to, że
czytelnicy nie mają ukończonych osiemnastu lat! (hahah nawet autorka nie ma,
ale to szczegół...Nope) opuszczę z uszanowaniem swojej godności. Wstałam i poprawiłam
mundurek. A jako, że głupi ma szczęście mój był czyściutki. Wreszcie podniosłam
głowę do góry. Bardzo do góry, bo mam wrażenie, że odpadnie mi szyja. Moje
brązowe tęczówki dojrzały Aomine. Teraz już zaniechałam wcześniejszego
postanowienia i wypaliłam z wierszykiem:
-Ty głupi kretynie pochodzący z debilolandi uważałbyś jak
łazisz! Patrz czasem pod nogi!
-Nie wydzieraj się tak Sasaki. Całe miasto się na nas gapi!
-Zamknij się ty… - zatkał mi dłonią usta. Mordercza rozkosz
wpadała do mojego umysłu. Uderzyłam go z łokcia. Zasyczał z bólu, a ja
wykrzywiłam usta w uśmieszek. Zabrał swoją ogromną łapę z mojej buzi. Wyminęłam
go dopijając napój.
-Ej! Arashi zagraj ze mną w kosza! - słysząc to, aż się
poplułam napojem. Patrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem. Nawet w pewnym momencie
kubek wypadł mi z rąk i uderzył o chodnik. Napój wylał się tworząc wielką mokrą
plamę. Otworzyłam buzię, patrząc na chłopaka jak jakiegoś zielonego kosmitę z
marsa.
-No co? Przecież wiem, że umiesz!-podał mi piłkę, która odbiła się ode mnie i opadła na ziemię. Popatrzył na mnie. Stałam jak sparaliżowana. Chyba pójdę się zapaść pod ziemie i wywiesić białą flagę.-No co z tobą?! Ziemia do Sasaki...Słyszysz ty mnie w ogóle...?-zaczął mi machać dłonią przed oczami, potem pstrykać na palcach. Na koniec lekko mnie szarpnął. Potrząsnęłam głową, popatrzyłam na niego, podniosłam piłkę i wyrzuciłam daleko przed siebie:
-Nie będę grać w koszykówkę!....Nigdy więcej!....Zapamiętaj!...-zaczęłam wymachiwać dłońmi w prawo i lewo. Skakać jak oparzona i dziwnie drgało mi lewe oko. Hmm pewnie ze złości.
-Spokojnie, uspokój się już dobrze?-położył mi dłonie na ramionach i powoli próbował do mnie dotrzeć. Oddychałam chaotycznie. Raz to robiąc za szybko, a chwilę później nie oddychając w ogóle.
-Cholera!-wysyczałam podnosząc torbę z ziemi. Zacisnęłam dłonie mocno na jej pasku. Dalej patrząc przed siebie. Wzbiera we mnie furia, mam ochotę wszystko i wszystkich rozszarpać.-Muszę iść Daiki....Zobaczymy się kiedyś...indziej.....Teraz....naprawdę muszę iść. Trzymaj się-pomachałam mu nie czekając na odpowiedź i ruszyłam przed siebie. Wsiadłam do metra i wbiłam wzrok w okno. Już nie jestem zła....raczej smutna. Widok ojca z inną kobietą jest czymś co mimo wszystko boli. Nie mam jak się usprawiedliwić wobec zachowania i sceny jaką urządziłam przy Aomnie. Stare dzieję rozwiedli się już dawno temu...nie wiem nawet dlaczego..Byłam zbyt mała, żeby mi o ty powiedzieć. A teraz? Teraz nie chciałam wracać do starszy dziejów...rozdrapywać starych ran. Jestem duża i raczej powinnam zrozumieć fakt, że się rozstali i próbują ułożyć sobie życie na nowo. Ale jednak przerasta mnie to. W domu znalazłam się błyskawicznie. Pozbawiłam się upierdliwego mundurka i założyłam krótkie spodenki i wynaciąganą szeroką męską koszulkę. Kiedyś należała do Aomine a teraz jest moja. I tylko moja jasne? Nie podzielę się z fankami. Akysz szatany nieczyste! Ułożyłam się wygodnie na kanapie olewając cały bałagan i zatopiłam się w telewizji. Coś tam leci. Mało ważne. O siedemnastej zadzwoniła mama:
-Halo, Arashi, z tej strony mama. Dobrze mnie słyszysz?
-Tak mamo dobrze cie słyszę.
-To dobrze kochanie. Jak w nowej szkole?
-W porządku...Kiedy wracasz?
-Dopiero za miesiąc...Ale serduszko nie przejmuj się dziś przelałam pieniądze na konto. Kup sobie coś ładnego w ramach przeprosin dobrze?-tak jakby to coś rozwiązywało...Rozumiem, że taką ma prace, ale brakuje mi jej..
-Poznałaś jakiś fajnych chłopców?-zaczyna się.
-Nie mamo...Jeden kolega z poprzedniej szkoły chodzi ze mną do klasy.
-Hmm jak mu to było Aonine?
-Nie mamo, to nie Aomine....Akashi....Akashi Seijuro...
-To nie ten co ci się podobał w gimnazjum? Najlepszy uczeń, przewodniczący szkoły i kapitan klubu koszykówki...Dobra partia na męża.
-Mamo!
-No co? Chcę żebyś miała dobre życie...
-Tak, tak. Znajdę sobie męża w odpowiednim wieku. Możemy o tym nie rozmawiać?
-Jak zawsze to samo. Kochanie muszę kończyć...Papa, bardzo cie kocham.
-Ja ciebie też..-po drugiej stronie usłyszałam już tylko zerwane połączenie. Grunt to mieć dobry kontakt z rodzicielką. Nim się obejrzałam była już jedenasta. Pogramoliłam się do sypialni i bez zbędnych poczynań poszłam spać.
______________________________________________________
Dobra ludziska napisałam pierwszy rozdział....Po raz kolejny szczerze przyznam się, że jest nudno...Ale co gorsza w miarę mi się podoba to co napisałam...Szok, ale chyba jest zabawnie...To wam pozostawię do oceny....Tak po za tym kończę już drugi rozdział pod przypływem słońca, które przegrzało mi mózg. Akashiego jest wiecej.....akcji chyba wiecej....Aomine się pojawił jak rozrywkowo dostał ochrzan! a teraz ludziska czcijmy słońce :D...Poza tym łapcie słodkiego, niewinnego boga seksu Akashiego Seijuro w liskowatej postaci <3
Pierwsza :D
OdpowiedzUsuńNo cóż nie che mi się rozpisywać, ale rozdział był niesamowity. Te patyczaki walczące o mamuta by przetrwać *wyciera łezkę z oka* wzruszyły mnie do głębi. Ciekawa jestem co tam nasz Seijuro wymyśli w ramach zemsty ^.^
Szkoda mi Sasaki, ojciec z inną(chamidło i dziwka XD) oraz mama mająca chyba pracę niepozwalającą je przebywać z córką :/
Smutne ;(
Ale mam nadzieję, że miłość niedługo rozkwitnie i wszystko będzie Ok. (optymistka ze mnie XD)
Jeszcze ten Daiki, chcę go więcej, oraz chcę Kuroko i Shintoaru i Kazunari'ego i Kise i Atsushi'ego i jeszcze raz Kuroko i Shintoaru i Kazunari'ego i Kise i Atsushi'ego i Daiki'ego oraz Akashi'ego <3
Co za logiczny komentarz XD
Będą wszyscy nie martw się o to ^^. W końcu co to za Sasaki bez wzruszającej opowieści o mamutach? I przetrwaniu itd....Akashi i zemsta będzie słodka chyba...nie :) ej tu nie będzie słodko chciałabym tylko przypomnieć mój zryty mózg nie może na to pozwolić...Dalej uważam że biedny Aomine... :) Hoshiko kocham twoje komentarze <3
UsuńJesteś genialnia, podoba mi sie twój sposób pisania
OdpowiedzUsuńkurde bóg seksu, patyczaki i walka o mamuta, wyzwanie Akashiego od gnid i słodka riposta ze patrzyl sie na nią jak na idiotke jestes po prostu genialna
GRATULUJĘ <3 <3 <3 <3 <3 <3
Ależ dziękuje...wiem że mój mózg jest zajebiście pokutwiony... Mamuty takie biedne chyba musze im za to podarować zmartwychpowstanie :D Patyczak uśmiercił Akasia meee... A no dziękuje że tak uważasz xD :D
UsuńNa początek chciałabym zaznaczyć, że przywiało mnie z facebooka.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był... chaotyczny. Robisz masę literówek i błędów, co strasznie utrudnia czytanie i nie pozwala się skupić. Odnoszę wrażenie, że Akashi nie jest Akashim, tylko jakąś tanią podróbką... Ale za to akcja z patyczakami i mamutem zdecydowanie na plus xD
Proszę, postaraj się po napisaniu przejrzeć jeszcze raz całość albo daj komuś do sprawdzenia, to pomoże uniknąć wielu głupich błędów.
Po treści widać, że masz jakiś pomysł na to (przynajmniej mam taką nadzieję), więc pewnie jeszcze tu zajrzę. Powodzenia w pisaniu! :)
Sprawdzałam to tyle razy...Kurde muszę przejrzeć kolejny raz...Ja ogólnie strasznie chaotycznie pisze i nie umiem się z tego wyleczyć...Nic nie poradzę mimo starań...Kurde Akashi nie wychodzi (*) starałam się...
Usuńz tym czy Akashi nie wychodzi to sama nie wiem przyznaje, że jesteś blisko ale czegoś mu brakuje
Usuńprzeczytaj może to http://pl.kurokonobasuke.wikia.com/wiki/Seij%C5%ABr%C5%8D_Akashi
zwłaszcza część
osobowość
historia
cytaty
ciekawostki
nawet troche o umiejętnościach ale to już chyba zbędne
dasz rade wierzymy w ciebie :D
o i jeszcze jedno nie czytaj ,,4 fabuła " zawiera spojlery
Usuńszczerze powiem, że już wiem czego mu brakuje....Spokoju a z tym będzie problem, bo autorka jest strasznie wybuchowa i chaotyczna, wiec musi ograniczyć chaos i wczuć się w Akasia :) Ale linki na pewno przeczytam, bo w sumie przyda mi się to! I chyba obejrzę jeszcze odcinki z Akasiem żeby lepiej się wczuć w klimaty spokoju :) i bycia zimna i opanowaną osóbką :) Dzięki, że wierzysz! Ale się rozpisałam -.- xD
Usuńhmmm jak przeczytałam ten rozdział to nie pasowało mi ten kawałek
OdpowiedzUsuńPożałujesz czerwonej gnidy wypowiedziane przez Akashiego po prostu taki język i zdenerwowanie o coś takiego nie pasuje do niego według mnie zareagował by na to inaczej bardziej spokojnie a kiedy by miał okazje to by zrobił coś takiego jak zrobił Kagamiemu że spadł na ziemie gdy tylko go trzymał no może by jej krzywdy nie zrobił bo to wkońcu dziewczyna ( gdzieś było napisane może nawet w linku którym ci wysłałam że Akashi ma duży szacunek do kobiet) w skrócie do tego sie na początku nie przyczepiłam pisemnie (ale zauważyłam na samym początku ) ponieważ uratowałaś go tą słodką odpowiedzią do Akashiego
dobra dalej nie pasowało mi reakcja Akashiego na na ten incydent z jedzeniem
o to i moje uwagi, troche sie rozpisałam i przepraszam za to że są, mimo że to jeden z najlepszych opowiadań ja musiałam sie doczepić ale wiem że nas nie zawiedziesz i wszystko co napiszesz bedzie genialne
Ni słodź mi! no sie zepsuje.... moralnie i zrobię z tego sielankowy romans pełen kucyków i jednorożców...Dobra teraz poważnie postaram się zmienić ten jakże wybuchowy charakter na bardziej stonowany...Po opublikowaniu 2 rozdziało nad którym ciężko pracuje ^^ myślę, że będzie lepiej :) Dzięki za wsparcie <3
Usuńnie słodze po prostu jestem zadowolona z rozdziału mimo ze musiałam skomentować i dziękuje że to nie bedzie sielankowy romans już raz czytałam taki z Akashim w roli głównej i tak go autorka zmieniła że aż płakał podczas kłótni... nie do czytania
Usuń